piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 7

Rozdział 7

 Następny dzień był równie beznadziejny jak poprzedni, a może dzisiejszy był jeszcze gorszy. Od samego początku dnia nic mi nie wychodziło, spóźniona o głupie 5 minut wbiegłam do kawiarni, a tam na wejściu  pojawił się mój szef i nakazał mi ruszyć do jego biura. Zdziwiona oczywiście ruszyłam za nim, a ten od razu po przekroczeniu pomieszczenia dał mi kartkę z wypowiedzeniem oraz wypłatę.
 - Ale.. ale za co ? - zająknęłam się patrząc raz na niego, a raz na głupią kartkę, która zniszczyła wszystko.
- Mam Cię dosyć Emily, non stop się spóźniasz, po prostu wylatujesz. Żegnam - oznajmił mi, a następnie ruchem ręki odprawił mnie do wyjścia.
 Otępiała nic się nie odezwałam, nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Chcąc nie chcąc wyszłam z gabinetu teraz już byłego szefa. Zamyślona ruszyłam w stronę wyjścia z kawiarni. Nie wierząc, że to wszystko wydarzyło się mnie ruszyłam w stronę domu. Chwilę później po moich policzkach zaczęły płynąć łzy, przecież my musimy za coś żyć. Nie pozwolę, aby moje dziecko głodowało. Nieszczęśliwa wróciłam do domu, w którym na szczęście nigdzie nie było Stephani i Mel, pewnie gdzieś wyszły. Wolnym krokiem udałam się do swojego pokoju gdzie trzymałam oszczędności na czarną godzinę, która właśnie wybiła.
 - Sto, dwieście - zaczęłam liczyć, a po chwili okazało się, że moje oszczędności to marne grosze - tylko 780 funtów i 35 pi.
- Muszę znaleźć pracę i to natychmiast - wyszeptałam sama do siebie.
 Nie wiedząc od czego zacząć ruszyłam do kuchni, tam zagotowałam wodę oraz wyjęłam z szafki mój ulubiony niebieski kubek w słoniki. Wrzuciłam saszetkę herbaty earl grey'a do kubka, a chwilę później zalałam go wrzącą wodą, z blatu zgarnęłam cukierniczkę, a następnie wsypałam trzy łyżeczki cukru do parującego napoju. Pijąc powoli herbatę przeglądałam gazetę w poszukiwaniu pracy, lecz na moje nieszczęście znalazłam tylko oferty dla mechaników samochodowych, stolarza, krawcowe bądź co bądź nauczycielkę rosyjskiego.

 Kilka dni później

 - Pani Brown, Pani Brown - krzyczałam szczęśliwa wbiegając do domu, w którym siedziała kobieta z moim dzieckiem.
- Tak skarbie? - zapytała mi się kobieta wychodząc mi na przeciw.
- Znalazłam pracę, znalazłam! - wykrzyczałam podskakując w miejscu.
- To cudownie, a jaką ? - spytała się przytulając mnie do siebie.
- Mam wziąć udział w kampanii reklamowej z ciuchami z nowej kolekcji - odpowiedziałam szczerząc się nadal.
- To dobra wiadomość, ale widzę coś w twoich oczach. Emily wszystko w porządku? - zapytała mi się spoglądając na mnie niepewnie.
- Nie nic, naprawdę wszystko okey. Nie ma się co martwić, po prostu zastanawiam się czy to tylko chwilowe czy na dłużej - odpowiedziałam kłamiąc jej w żywe oczy.
- Emily widzę że kłamiesz, ale jak nie chcesz mówić to nie mów - powiedziała lekko zawiedziona starsza kobieta.
 Spojrzała na mnie po raz ostatni, a następnie weszła do salonu zostawiając mnie samą na korytarzu.
 - Mama - z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej córeczki, która w obecnej chwili przytulała się do mojej prawej nogi. Z delikatnym uśmiechem schyliłam się, aby ucałować dziewczynkę w główkę, a po chwili trzymałam ją już w swoich ramionach.
- Mamo, gdie jes tata? - zapytała dziecięcym głosem Melanii, patrząc na mnie swoimi zielonymi oczami, takimi samymi jak Harry'ego.
- Tatuś jest w pracy kochanie - odpowiedziałam zdenerwowana kłamiąc ją.
- A kiey wroci ? - kolejne pytanie, na które muszę skłamać.
- Nie wiem skarbie - kończąc rozmowę ucałowałam ją w czółko, a następnie ruszyłam z nią na ramionach do kuchni, aby zrobić kaszkę do mojej kruszynki.

Tydzień później

 - Emily spójrz na prawo i uśmiechnij się delikatnie - głos fotografa wypełnił całą halę.
 *Pstryk, pstryk*
- Dobra, Emily możesz przebrać się w swoje ciuchy i zaraz wróć, okey? - zapytał Simon patrząc na mnie uważnie.
- Oczywiście - odpowiedziałam uśmiechając się szerzej.
 Chwilę później przy pomocy Barbary zmyłam z siebie makijaż, następnie sama ruszyłam pod prysznic, aby się trochę odświeżyć. Jakiś czas później ubrana już w swoje ciuchy udałam się na halę do fotografa. Przez kilka minut wybieraliśmy zdjęcia jakie pojawią się w magazynie, w którym promuję kolekcję jednego z projektantów.
 - Na dzisiaj to koniec, możecie już się rozejść, a Emily twój agent chciałby się z tobą spotkać jutro o godzinie 13, w restauracji Benos - oznajmił mi mężczyzna po 30.
- Dobrze, dziękuję za informację, miło mi się z wami pracowało. Do zobaczenia kiedyś - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
 Pożegnałam się ze wszystkimi, a następnie udałam się w drogę powrotną do swojego domu. Po jakiś 30 minutach, weszłam do domu, a tam Pani Brown zaczęła zasypywać mnie milionem pytań. Ze śmiechem opowiadałam jej o dzisiejszej sesji, a następnie zmęczona udałam się do pokoju, w którym spała już moja kochana córeczka. Delikatnie ucałowałam ją w głowę, po czym położyłam się do łóżka. Chwilę tak poleżałam i nawet nie wiem kiedy padłam w objęcia morfeusza.


----
Kolejny dodany!
Tutaj dodaję zdjęcia z sesji z 2010 roku. Przepraszam za opóźnienie, ale nie miałam zbytnio czasu. Spróbuję to nadrobić! Buziaki Werka :*






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz